Kwartalne podsumowanie

Jednym z moich celów na ten rok było pisanie większej ilości recenzji. Na ten moment nawet mi się udaje, ale jako że czytam głównie po angielsku, to i moje komentarze na goodreads są przeważnie w tym języku, dlatego postanowiłam zrobić tutaj kwartalne podsumowanie przeczytanych książek i napisać co nie co o moich przemyśleniach i odczuciach po polsku. Nadal nie są to “porządne” recenzje, ale zawsze coś.
Książki/komiksy są w kolejności chronologicznej czytania.

„Autoboyography” - Christina Lauren
Podobnie jak w przypadku większości queerowych książek, po które sięgnęłam, o „Autoboyography” usłyszałam w filmiku Cece (ProblemsofaBookNerd na YouTubie). Zainteresował mnie sam koncept: biseksualny uczeń liceum dostaje się na prestiżowy kurs powieściopisarski i zakochuje się w pomocniku nauczyciela, który jest Mormonem. Nie planowałam jednak przeczytać tej książki tak szybko, ponieważ współczesna literatura młodzieżowa nigdy nie była moim „pierwszym wyborem” jeśli chodzi o ulubione gatunki literackie. A poza tym nie byłam pewna, na ile będę w stanie utożsamiać się z nastolatkami mieszkającymi w Utah. Nie żałuję jednak, że sięgnęłam po “Autoboyography”. Przeciwnie, zakochałam się w tej książce. Nie ma w niej wiele akcji, ale sam rozwój postaci i ich relacji w miarę upływu czasu trzymał mnie w napięciu. Ich interakcje sprawiały, że śmiałam się i płakałam. Mimo iż książka jest osadzona w środowisku Mormonów, każdy, kto dorastał jako osoba LGBT w konserwatywno-religijnym środowisku, niezależnie od wyznania, będzie w stanie odnieść się do zmagań z własną tożsamością, do obaw przed coming outem, który może przynieść ostracyzm ze strony naszego środowiska i naszych najbliższych.
Jeżeli oczarował was “Twój Simon”, ale nie macie nic przeciwko książkom, które odrobinę złamią wam serce, to być może ten tytuł jest właśnie dla was

„Mroczniejszy odcień magii” i „Zgromadzenie Cieni” (DNF*) - V. E. Schwab
V. E. (Victoria) Schwab jest wielkim nazwiskiem na anglojęzycznym booktubie. W zeszłym roku sięgnęłam po „Vicious” jej autorstwa i o ile sam pomysł na świat i fabułę mi się spodobał, to wykonanie mnie nie zachwyciło. Postanowiłam jednak dać Schwab kolejną szansę i sięgnąć po jej uwielbianą serię. Podobnie jak w przypadku “Vicious” sam pomysł mi się podobał. Struktura świata, system magii i zarys fabuły brzmiały zachęcająco, jednak okazało się, że nie mogłam się wciągnąć w tę fabułę, a większość postaci wywoływała u mnie jedynie irytację. Ponieważ jednak polubiłam jedną postać i słyszałam, że z każdą książką jest lepiej, a także że pojawia się romans dwóch bohaterów tej samej płci, to po zakończeniu pierwszej części od razu sięgnęłam po kolejny tom (gdybym zrobiła sobie przerwę, to pewnie w ogóle bym tej serii nie kontynuowała). Wystarczyło mi kilka rozdziałów, żeby przekonać się, że popełniłam błąd. Akcja rozwijała się tak powoli, że do momentu, w którym przerwałam, nie było jej prawie wcale, postacie, które irytowały mnie już wcześniej, teraz stały się nie do zniesienia, a ta jedna, którą polubiłam, zachowywała się tak odmiennie, że nie mogłam tego czytać. Podsumowując tę przygodę, być może w książkach Schwab jest “to coś”, ale najwyraźniej nie jest to dla mnie i raczej w przyszłości nie sięgnę po kolejną książkę jej autorstwa.

„Batman: Detective Comics Tom 7 Batmen Eternal” - James Tynion IV, Javier Fernández, Eddy Barrows, Alvaro Martinez
Ostatni tom Detective Comics z runu** Tyniona. Serię z 2016 roku zaczęłam czytać kiedy wychodzła na bieżąco w USA, a potem sporo zaczęło się dziać w moim prywatnym życiu, przez co musiałam zaprzestać czytania jej, a i seria potoczyła się torem, który nie zachęcał mnie do nadrabiania. Nie chciałam jednak przerywać jej w cliffhangerowym momencie, więc doczytywałam kolejne tomy w miarę jak udawało mi się je dostać. W końcu przyszła pora i na ten. Jako zakończenie runu zamknął on wszystkie ważne wątki w logiczny sposób oraz dał poczucie finalności. Mogę więc na spokojnie nie kontynuować mojej przygody z Batman Detective Comics (jako że ten tytuł obecnie mnie nie interesuje) bez poczucia, że coś mnie omija.

„The Upside of Unrequited” - Becky Albertalli
W ubiegłym roku w końcu przeczytałam “Twój Simon”, a krótko potem sięgnęłam po “Leah gubi rytm”. “The Upside of Unrequited” jest spin-offem*** do tejże serii. Pojawia się w niej nawet gościnnie parę postaci. Akcja dzieje się krótko po zakończeniu “Twój Simon”, lecz przenosimy się ze stanu Georgia do samej stolicy Stanów Zjednoczonych. Co ważniejsze (ponieważ wpływa na fabułę) dzieje się to w okresie, kiedy Sąd Najwyższy USA ustanowił równość małżeńską. Główną bohaterką tej książki jest 17-letnia Molly Peskin-Suso, która jak do tej pory zakochała się aż 26 razy, ale jeszcze nigdy się nie całowała ani nawet nie wyznała swoich uczuć. Książka porusza wiele ważnych tematów, takich jak obraz ciała i body positivity (Molly ma bowiem nadwagę), stany lękowe (na które Molly cierpi od lat), presją rówieśniczą, a także związki rodzinne.
Mimo tego, że ja wychowałam się w środowisku bardzo odmiennym od tego Molly, czytając tą powieść byłam w stanie się z nią utożsamić. Czy też raczej widziałam w niej samą siebie, kiedy byłam w jej wieku. Szczerze, gdybym sama nadal miała 16-17 lat, pewnie ta książka stałaby się jedną z moich ulubionych, ale nawet jako 25-latka dobrze się bawiłam podczas lektury.

„Goldie Vance” tom 1 - Hope Larson, Brittney Williams
Serię o Goldie Vance trudno mi opisać inaczej niż połączenie “Agent Carter” i “Veroniki Mars” z przepiękną kreską.
Komiks jest osadzony na florydzie w latach 60-tych. Goldie Vance ma 16 lat i pracuje w hotelu, którego managerem jest jej ojciec, jednak w czasie wolnym pomaga rozwiązywać sprawy hotelowemu detektywowi (nawet jeżeli on nie zawsze tej pomocy chce). W tym tomie jest wszystko to, czego można by się spodziewać, ale także parę niespodzianek. Ale przede wszystkim jest sama Goldie - queerowa główna bohaterka latynoskiego pochodzenia.

„Peter Darling” - Austin Chant
Pierwszy audiobook, po jaki sięgnęłam od lat, i o ile momentami lektor mi nie pasował, o tyle chyba przekonałam się do audiobooków
„Peter Darling” jest zupełnie nowym spojrzeniem na historię „Piotrusia Pana”. Sama akcja dzieje się kilka lat po tym, jak Peter (Piotruś) powraca do Nibylandii już jako dorosły mężczyzna. Wizja tej magicznej krainy jest tutaj jednak znacznie mroczniejsza, niż znamy to z wersji J.M.Barrie’go czy Disney’a (pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jeżeli lubicie podcast “Welcome to Night Vale”, to ta Nibylandia może być w waszych klimatach). Moralność jest znacznie mniej czarno-biała i z czasem odkrywamy, że być może bohaterowie nie do końca nimi są, a złole wcale nie są aż tacy źli.
Mamy tu też sporo reprezentacji. Wśród głównych postaci są osoby transpłciowe. Mamy także pokazane związki między mężczyznami (w tym z transmężczyzną), a wszystko to nadal pasuje nie tylko do kontekstu fantastycznego, ale również historycznego w świecie, że tak powiem, realnym. Co równie ważne, jeśli chodzi o reprezentację, jest to “ownvoices”, a więc pisana przez osobę, która identyfikuje się jako LGBT (konkretnie w tym przypadku jako queer transmężczyzna).

„Stacja Jedenaście” (DNF) - Emily St. John Mandel
Parę lat temu była to dość popularna książka na booktubie. Zainteresowała mnie, ponieważ jest to historia o podróżującej trupie teatralnej wystawiającej sztuki Szekspira w postapokaliptycznym świecie. W sumie więcej nie umiem powiedzieć, bo za daleko nie dotarłam. Początek fabuły był intrygujący, ale styl pisania do mnie nie przemówił, po kilku rozdziałach przerwałam czytanie. Książka leżała kilka tygodni, zanim zdecydowałam, że nie będę się męczyć, próbując do niej wrócić, bo mam inne rzeczy do czytania.

„Of Fire and Stars” - Audrey Colhurst
Kolejny tytuł z polecenia Cece (problemsofabooknerd). Ta książka zainteresowała mnie głównie dlatego, że miała przepiękną okładkę. A poza tym wszystko, co o niej słyszałam, to: fantastyka, magia, księżniczki, które się w sobie zakochują. To wszystko nadal było w tej powieści, ale jednak nie dorosła ona do moich oczekiwań. W żadnym wypadku nie była to zła książka, jednakże kilka rzeczy zdecydowanie mi przeszkadzało. Zacznę od tej trywialnej - imiona i nazwy miejsc. Momentami miałam wrażenie, jakby książka była o elfach z Władcy Pierścieni. Serio. Wśród pierwszo- i drugoplanowych postaci mamy np. Dennaleię, Amaranthine i Thandilimona. A jednak nie są to elfy i Tolkien nie pisał tej ksiażki. Poza tym jedna z głównych bohaterek przez sporą część książki działała mi na nerwy (na szczęście jednak później się do niej przekonałam). A w końcu fabuła - była dość ciekawa, ale momentami miałam wrażenie, że się ciągnie i w sumie zabrakło mi tego czegoś, co by mnie przekonało do sięgnięcia po sequel. A może po prostu ja już jestem za stara na czytanie fantastyki młodzieżowej.

„The Priory of the Orange Tree” - Samantha Shannon
O Samancie Shannon po raz pierwszy usłyszałam kilka lat temu, kiedy „Czas Żniw” przypadkiem trafił w moje ręce. Bardzo szybko zakochałam się w jej stylu, w światach, które potrafi stworzyć, i w jej postaciach. Mimo że pochłonęłam wszystkie książki z serii „Czas Żniw” (włącznie z tymi, które wyszły tylko jako e-booki), to kiedy usłyszałam o „The Priory of the Orange Tree”, nie byłam do niej przekonana. Z czasem jednak zaczęłam słyszeć o tej książce coraz więcej i coraz bardziej nie mogłam się jej doczekać. Poniższa recenzja będzie bardziej nacechowana emocjonalnie niż wszystko do tej pory, bo skończyłam czytać tą powieść zaledwie wczoraj wieczorem i nadal nie mogę się o niej nagadać.
„The Priory of the Orange Tree” jest ogromną, samodzielną powieścią Fantasy inspirowaną zarówno historią i kulturą Europejską jak i Azjatycką. Postacie zarówno pierwszo- i drugoplanowe, jak i te epizodzyczne, są bardzo zróżnicowane pod względem etnicznym, religijnym oraz orientacji seksualnej, a nawet wieku.
Historię poznajemy z 4 punktów widzenia: 19-letniej wojowniczki ze wschodu Tané, 26-letniej Ead pochodzącej z południa, ale obecnie będącej dwórką na zachodnim Dworze, 30-letniego Lotha, który wychował się na owym dworze, ale został zmuszony go opuścić, i 64-letniego uczonego, który został zesłany z zachodu na wschód. Łatwo mi było wyobrazić sobie świat opisany przez autorkę, ponieważ nosi on wiele podobieństw do naszego sprzed kilku wieków (np. odnajdziemy w nim elementy, które przywodzą na myśl średniowieczną, chrześcijańską Europę), a jednak momentami diametralnie się od niego różni. Shannon ukazuje nam kilka matriarchalnych społeczeństw, które jednak również bardzo się między sobą różnią. Matriarchat nie jest jednak jedyną ukazaną formą rządów. Poza tym nawet w bardzo konserwatywnych społeczeństwach mamy ukazaną równość płci, a także orientacji seksualnych. A na dokładkę mamy jeszcze magię i smoki.
Fabuła jest pełna zwrotów akcji. Za każdym razem, kiedy już byłam przekonana, że jakiś wątek potoczy się w pewnym kierunku, Shannon mnie zaskakiwała. Sposób, w jaki losy bohaterów splatają się ze sobą, pełen jest wszelakich zbiegów okoliczności, a jednak nic nie jest tu przypadkowe. Nie ma niczego, co zdawało by się nie na miejscu. Całość została zakończona w bardzo satysfakcjonujący sposób i nie odnosi się wrażenia niedomkniętych wątków (a wątków było sporo). Jednocześnie bardzo chętnie przeczytałabym kolejne 800 stron o tych postaciach i/lub o tym świecie.
To było tak dobre. TAK DOBRE. Polecam bardzo, wszystkim (no, wszystkim, którzy są przynajmniej w liceum). Mam ogromną nadzieję, że ta epicka powieść zostanie przetłumaczona na inne języki (w tym na polski), żeby jeszcze więcej ludzi mogło po nią sięgnąć.

„Lumberjanes vol. 1: Beware the Kitten Holy” - Noelle Stevenson, Grace Ellis, Faith Hicks, Brooke A. Allen
Komiks, który na tą listę wpadł dosłownie na ostatnią chwilę, i tylko dlatego, że koniecznie chciałam go przeczytać nim rozpocznie się kwiecień, bo w kwietniu nie dałabym rady. Sięgnęłam po niego głównie dlatego, że słyszałam, jak dużo jest w nim reprezentacji. Jest to historia 5 dziewczyn, które spędzają lato na obozie dla harcerek w dość fantastycznym otoczeniu i, naturalnie, pakują się w różne ciekawe sytuacje. Grupa docelowa tego komiksu jest znacznie poniżej mojego wieku. Nie mniej jednak była to bardzo przyjemna lektura na wiosenne popołudnie.

Mam nadzieję, że może któryś ze wspomnianych przeze mnie tytułów was zainteresuje (błagam, sięgnijcie po „The Priory of the Orange Tree”), nawet jeżeli mi nie przypadł do gustu.

-----
*DNF - Did Not Finish, książka której czytanie się rozpoczęło, a następnie przerwało bez intencji kontynuowania w przyszłości
**Run komiksowy - zakończona seria lub zamknięta część serii
***Spin-off - książka osadzona w świecie innej (często bardziej znanej) książki, nie będąca jednak jej kontynuacją ani prequelem, a skupiająca się na wydarzeniach związanych z zupełnie innymi postaciami

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czarownice i siła dziewczyn w komiksach

Jak przeczytać 30 książek w miesiąc, czyli w skrócie o readathonach

Cele czytelnicze na 2019